środa, 11 maja 2011

jeden z tych momentów

Wracałam z pracy jak zwykle autobusem i myślałam sobie dość bezładnie. Staliśmy na światłach, a było to już po zapadnięciu zmroku, gdy jakieś przypadkowe zdanie czy ruch głową sprawiło, że spojrzałam w lewo. Za oknami autobusu widać było jakąś nędzną salkę na pierwszym piętrze z białymi ścianami i szpitalnym światłem. Dwa okna, w każdym oknie tańcząca para. Ruchy niepewne, nieśpieszne, zatrzymania, pary w starszym wieku, skoncentrowane na tańcu. Nie słychać było muzyki. I my, nieliczni, zza szyby wpatrzeni w ten kruchy, podpatrzony ukradkiem moment. Kiedy autobus ruszył, pasażerowie opuścili głowy. Jak opisać mam ich półprzymknięte, opuszczone w dół ciepłe uśmiechy, gdy odjeżdżając w miasto delikatnie układali w swoich umysłach kruchy obraz tańczących staruszków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz