czwartek, 24 lutego 2011

Fawele nocą

Jeśli zaś chodzi o fawele, to najbardziej zdumiewająca jest ich przemiana z dnia na noc. To, co w dzień jest zlepkiem cegalnych kanciastych budynków z dziurami zamiast okien, dachów z blachy i kolorowych ubrań na wietrze, w nocy zamienia się w delkatny, cudowny spektakl świateł.
To porównanie narzuca mi się za każdym razem, gdy widzę jakieś slumsy w nocnej oddali, począwszy od pierwszej nocy, nocy mojego przylotu. Favela w nocy wygląda jak choinka.
Tysiące, miliony świateł o różnym natężeniu i odcieniu, niebieskie, żółtawe, białe - migoczące niczym światełka choinkowe. Każde światełko to rodzina, problemy, praca za grosze, radości i niepewność przyszłości. Iskrzące i jakby gasnące. Nietrwałe, ulotne i mnogie.
Droga mleczna ludzi. Migotanie historii. Cicha noc.
Tylko psy szczekają.

Bóg w kosmetykach

Ulotki rozdawane na ulicy jako zmora współczesności.
Specyfika ulotki brazylijskiej?
Na ulotce z drogerii między zdjęciami kosmetyków i błyszczącymi cenami, wypisany długopisem napis:
"Deus e fiel." ( Bóg jest wierny/lojalny.)

*

Kilka tygodni temu przechadzaliśmy się z D. po dzielnicy Botafogo (RJ). Lody, piwo, żarty, przygaszony skwar. Na drodze naszej przechadzki zauważyła się stojąca w poprzez chodnika nieduża walizka, wyglądająca niczym porzucony w pośpiechu fragment większego bagażu. Śmialiśmy się z tej wyrzuconej z kontekstu, zagubionej walizki.W drodze powrotnej kontekst objawił nam się wręcz fizyczną siłą uderzenia. Walizka leżała już na uboczu, bezwstydnie otwarta na dwie połówki. Spały w niej dwie wychudzone małe dziewczynki.
Bez komentarzy, bez śmiechu, i tak mało przechadzkowo.

piątek, 11 lutego 2011

zmiany

okazuje się, że wszystko wychodzi lepiej w nowym mieszkaniu.
lepsze decyzje, powracająca wrażliwość, lepsze i ważniejsze sny.
specyfika miast brazylijskich - bloki obok domków, zielone wzgórza obok sześciopasmówek. mieszkamy w centrum miasta, a w nocy przez okno słyszę tylko księżyc i obserwuję szczekanie psów.
nawet niekończące się schody w czterdziestostopniowym upale są jakieś takie znośne.
i praca jako zmiana perspektywy. lenistwo po pracy nie jest koszmarem, a przyjemnością.
dave brubeck quartet, szum wiatraka, który przestałam już słyszeć i woda z limonką i z lodem na okrągło.
dziś może planetarium, a może plaża i koncert może. żeby uwolnić się od męki niespełnionych i nierealnych właściwie ambicji, miotaniem się między niemocą a potrzebą sensu.
jest lepiej.