środa, 19 stycznia 2011

Owoce (wymawiane kuszącym, ciężkim głosem, jak w reklamie czekolady)

Jedną z największych przyjemności brazylijskich są owoce. Ich mnogość, wielokształtność, wielosmakowość, bujność, ach....

Caju  - ma w sobie coś z odstraszającej płodności, dojrzewa nagle, i tak też się psuje. Jest dziwnie miękki, ma zapach owocu lekko przejrzałego i ekshibicjonistycznie uzewnętrznioną pestkę (którą znamy jako orzechy caju). Sok, który pijemy każdego dnia, ma ten rodzaj perwersyjnego smaku, że znajduje się pomiędzy smacznością a odrazą, przyjemnością i niesmakiem.
Acerola - wygląda jak czereśnia, smakuje jak mikstura słodkiej pomarńczy ze szczawiem, zawiera 100 razy więcej witaminy C niż taka sama ilość pomarańczy.
Graviola - smak bardzo subtelny, prawieniesłodki, odkrywany powoli, lody z gravioli, ach.
Jakka - gigantyczne owoce, wyglądają jak połączenie piłki do rugby z jeżem, otwieranie grubym nożem, miąższ ukryty między warstwami, otacza liczne pestki. Smak również perwersyjnie słodki.
Açaí (czyt. Asaji) - królowa brazylijskich owoców, jeden z ulubionych tutejszych deserów to zmiksowane zmrożone owoce w postaci lodowego musu. Wygląda jak borówka, świeże dostępne chyba tylko w Brazylii, jest bombą kaloryczną - jakieś 500 kalorii na 100 gram. Podawane na tysiąc sposobów.
Papaja - przekrojona na pół, wyciągamy pestki, wkładamy jogurt i musli, zjadamy do skórki, mniam.
Mango - małe czy duże, najbardziej brudzący w spożyciu owoc na świecie, ale jaka przyjemność z wysysania miąższu dookoła pestki!
Pomarańcza - najpopularniejsza wśród soków. Wyciśnięte świeże pomarańcze w półlitrowym kubku można dostać w barze za 5 złotych. Super smakuje z acerolą :)
Banany - mnóstwo rodzajów i kształtów. Większość jest prosta, a nie zakrzywiona. Cena w tajemniczy sposób porównywalna do polskiej.
Miliony innych owoców.Każda wizyta w barze sokowym to czytanie w księdze magicznych eliksirów.

1 komentarz: